piątek, 5 lipca 2019

Bo przecież kiedyś trzeba odpocząć, prawda?

Zdarzyło wam się kiedyś zaangażować w coś tak bardzo, że nawet zasypiając mieliście wrażenie że cały czas to robicie?
Po dwóch dniach remontowania prawie do północy, kiedy położyłam się zmęczona spać, mój mózg nie miał zamiaru przestać pracować i co chwilkę podawał mi kolejne możliwe problemy jakie mogą pojawić się podczas tapetowania pokoju a ja, zamiast wreszcie odpocząć, zastanawiałam się jak tu coś przyciąć, dociąć, wymierzyć, aby wszystko pasowało.


Cała ta sytuacja to najlepszy dowód na to, że potrzeba nam było odpoczynku, dlatego dzisiaj wraz z Ojcem, Siostrą i grupą miejscowych wolontariuszy wybraliśmy się na wycieczkę.
Dzień zaczęliśmy Mszą Święta o godzinie 7:00. Czekała nas długa droga, dlatego musieliśmy wyjechać wcześnie. Miejsca docelowe naszej wyprawy znajdują się w odległości ok. 250 km na północ od stolicy Kazachstanu.

Jadąc prawie pustą (trzypasmowa!) autostradą udało nam się zobaczyć kilka świstaków, które stały sobie na drodze i oglądały samochody (widocznie zawijanie czekolad milka w sreberka już im się znudziło).

Pierwszym punktem naszej wyprawy był kościół w miejscowości Szucińsk. Niestety nie zastaliśmy tam nikogo, dlatego zrobiliśmy tylko pamiątkowe zdjęcie przed kościołem i udaliśmy się w stronę gór, które swoim wyglądem przypominały nam trochę Góry Stołowe.























Kolejnym puntem naszej wyprawy była prehistoryczna osada - taki kazachski Biskupin, tylko trochę starszy.



Udało nam się nawet trafić na zwiedzanie z przewodnikiem, którego nie wiedzieć czemu, dość zaskoczył nasz pomysł na jedno ze zdjęć. 








Nie mamy pojęcia dlaczego, przecież to standardowe zdjęcie w komnacie przywódcy :P





W każdym razie pan przewodnik zrobił nam zdjęcie również swoim telefonem, ponieważ jak sam powiedział jeszcze takiej grupy nie miał i podobno nawet ukaże się ono na Facebooku skansenu.
Następnie trochę pochodziliśmy po górach i pojechaliśmy na tradycyjny kazachski obiad. Nie ma co więcej pisać, tego trzeba po prostu spróbować.

A po obiadku i odpoczynku jeziorko. Wynajęliśmy łódkę i rower wodny. Pierwszy raz w życiu wiosłowałam - bardzo polecam, fajna zabawa i wcale nie taka trudna. Pogoda i woda były tak piękne, że kiedy Mateusz stwierdził iż wskoczy sobie do wody, razem z Filipem i Mikołajem zrobiliśmy to samo. Było fantastycznie.


Jezioro i łódki bardzo fajne, jednakże nie oszukujemy się, takie rzeczy możemy robić też w Polsce, dlatego ostatnim punktem dzisiejszej wyprawy była wioska etniczna.








Tutaj byliśmy w tradycyjnej jurcie.
Widzieliśmy też wielbłądy, ale nie tak jak w zoo, czyli, gdzieś za siatka, tylko tak naprawdę z bliska, Mikołaj nawet starał się o względy jednej pani wielbłąd, jednakże został odrzucony, bardzo nad tym ubolewamy.



Czy flaga AKMu była kiedyś na zdjęciu z wielbłądami?

Na samym końcu niektórzy wolontariusze z Siostrą, Ania, Mikołajem i Mateuszem pojechali na konna przejażdżkę.














 Prawie bym zapomniała o dużej dziwnej huśtawce.


Szybka kolacja i wracamy. W końcu jutro też jest dzień i to bardzo pracowity. 
Dlatego pora iść spać. Tak sobie myślę, że po takim pięknym dniu odpoczynku tapety już dzisiaj nie będą mi się śniły, przynajmniej mam taką nadzieje. 

Pozdrawiamy i pamiętamy w modlitwie. Ekipa Kazachstan 2019 – Kasia.

P.S. Gdyby ktoś pytał: koszt autostrady A1 w Kazachstanie - 2,50 zł - serio! Żeby nie było wam smutno, o paliwie nawet nie będziemy wspominać :P

4 komentarze:

  1. A będzie zdjęcie Mikołaja z panią wielbłąd? Pozdrawiam, Zuzanna

    OdpowiedzUsuń
  2. a tak z ciekawości- jaka temperatura wody?
    Że Mikołaj lubi pływać to wiem, ale Ania na koniku-WOW ! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo, że na huśtawce to jasne....

    OdpowiedzUsuń
  4. Wooooooow! Jakie zdjęcie flagi AKM, brawo!
    Dumna Prezes :)

    OdpowiedzUsuń